Byle tylko nie Viaplay – można usłyszeć często od kibiców piłkarskich, którzy śledzą rozgrywki polskiej piłkarskiej Ekstraklasy. Chodzi o oczywiście o prawa transmisji do tych rozgrywek, o które skandynawski koncern konkuruje z Canal+ i ponoć Telewizją Polską.
Viaplay w swej krótkiej obecności na polskim rynku zdążył do siebie już mocno zniechęcić wielu fanów futbolu śledzących np. rozgrywki Bundesligi, gdzie grał Robert Lewandowski. Jakość transmisji była odczuwalnie słabsza niż u konkurentów, a dodatkowo serwis zanotował wiele bolesnych technicznych wpadek, takich jak niespodziewane przerwy w ważnych momentach transmisji z wydarzeń sportowych.
Wielu kibiców denerwuje, że od najbliższego sezonu (tj. od sierpnia tego roku) Viaplay zacznie pokazywać piłkarską angielską Premier League, gdzie Skandynawowie w licytacji przebili Canal+. Kibice dopytywali się więc, w jakiej jakości będą transmitowane przez serwis mecze tej najpopularniejszej piłkarskiej ligi świata, mając w pamięci, że w Canal+ niektóre spotkania były pokazywane w 4K.
– Jakość wszystkich transmisji sportowych na Viaplay wynosi co najmniej HD 720p. Co najważniejsze, aby zapewnić najlepsze wrażenia, wszystkie rozgrywki sportowe transmitujemy w 50 klatkach na sekundę – odpowiedział w tym tygodniu Viaplay na Twitterze.
Oczywiście – jak można było się spodziewać – komentarze do tej deklaracji nie były miłe dla serwisu streamingowego i trudno się dziwić, kiedy konkurenci potrafią udostępniać przekazy w HD 1080p czy nawet w 4K.
Z punktu widzenia strategii Viaplay nie należy się jednak dziwić, że Skandynawowie wolą wydawać duże pieniądze na zdobywanie kolejnych praw transmisji wydarzeń sportowych i stawać się w ten sposób w pewnym sensie monopolistą na wielu rynkach niż na poprawę jakości. Owszem niektórzy kibice będą się zżymać, może i rezygnować nawet demonstracyjnie z abonamentów, większość jednak pogodzi się z faktem pogorszenia jakości przekazu, byle tylko móc śledzić mecze swojego ulubionego klub czy piłkarskiej ligi.
Przetarg na partnera mediowego piłkarskiej Ekstraklasy w Polsce niebawem będzie rozstrzygnięty, bo oferty można składać do 30 czerwca. Canal+ lobbuje, by zarząd Ekstraklasy SA brał pod uwagę nie tylko pieniądze, ale inne elementy, takie właśnie jak jakość transmisji. Jakiś czas temu zleciał badania, z których wynika, że tylko 2 proc. widzów ekstraklasy ogląda transmisje jedynie w internecie, podczas gdy ponad 40 proc. robi to wyłącznie na dużym ekranie za pośrednictwem platformy satelitarnej czy operatorów kablowych. Reszta to klienci hybrydowi, którzy korzystają ze streamingu, gdy są poza domem, ale natychmiast przełączają się na telewizor, gdy tylko mają taką możliwość. W ten sposób oczywiście sugeruje, że Viaplay nie jest właściwym wyborem – nawet gdyby położyło na stłó duży worek pieniędzy.
Wydaje się, że takie argumenty mogą nie przekonać Ekstraklasy SA i polskich klubów piłkarskich. Wpływy z praw do transmisji dla wielu z nich są jedną z najważniejszych pozycji w budżecie (a nawet najważniejszą) Sukcesów w międzynarodowych rozgrywkach pucharowych nie osiągają, więc nie można czerpać z tego źródła. Nie wszystkie kluby mogą też liczyć, że uda się im zarobić na sprzedaży młodych, obiecujących piłkarzy do klubów zagranicznych. Nie ma więc dla nich specjalnego znaczenia, czy mecze ich drużyny będą emitowane w 4K , a jeśli transmisja od czasu do czasu się urwie, to co takiego?. Ważne, by kasa się zgadzała. Dlatego też Viaplay wydaje się być na dobrej drodze do odebrania po 27 latach Canal+ praw do transmisji meczów Ekstraklasy. I czy nie byłby to kolejny argument za tezą, że streaming wygrywa z telewizją?
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.